Izabela Brodacka Flazmann poruszyła niedawno problem ataków skierowanych na państwo polskie i pokazała długą historię tego zjawiska, sięgającą właściwie początków odradzającej się po rozbiorach II RP. Wpis „Wybuchowe panny niemłode” odkrywa wierzchołek góry lodowej o jaką systematycznie rozbijają się Polacy, zwłaszcza ci mieszkający poza granicami Polski. Wiem o tym z autopsji.
Ilekroć wspominam o moich krewnych, którzy zginęli w Auschwitz, budzę powszechne zdziwienie wśród moich rozmówców – myśleliśmy, że jesteś polskim katolikiem, nie wiedzieliśmy, że masz żydowskich przodków. Muszę wtedy długo tłumaczyć, że moi przodkowie byli polskimi katolikami. Następnie objaśniam, że w niemieckich obozach koncentracyjnych ginęli nie tylko Żydzi, ale też inne narodowości, wśród których Polacy stanowili większość. Spotykam się wtedy z niedowierzaniem.
Moi rozmówcy bardzo się dziwią. Ważne jest wspomnieć tu, że bynajmniej nie chodzi mi tylko o Amerykanów lub Kanadyjczyków. Pewnego razu moja znajoma Ukrainka zdumiona była, że ktoś z mojej rodziny, kto nie był Żydem, zginął w obozie koncentracyjnym.
Czy można się dziwić, że się dziwią?
Niestety nie. Polską historię piszemy tylko dla siebie – po polsku dla Polaków, i to też nie wszystkich, ale głównie ludzi o zainteresowaniach konserwatywno-niepodległościowych.
Efekt jest tragiczny.
Otwórzmy jakąkolwiek angielskojęzyczną stronę w Wikipedii o pierwszym z brzegu wydarzeniu z Polskiej historii. Czytając na przykład angielską wersje opisu wojny polsko-bolszewickiej dowiemy się, że to Polacy do tej wojny doprowadzili. Tak bardzo drażnili Sowietów, przeprowadzając nawet nie sprowokowany niczym atak na Kijów, że w końcu nawet anielsko cierpliwi bolszewicy nie wytrzymali polskiej agresywności i postanowili przywrócić pokój w rejonie odpowiadając na polski atak swoją ofensywę. Bynajmniej nie żatruję – sprawdźcie sami.
Niestety przykład opisu wojny z bolszewikami nie jest odosobniony. Ogólnoświatowa narracja o Polsce jest niepochlebna, a Polaków zazwyczaj przedstawia się w czarnych barwach. Na świecie Polacy postrzegani są jako ksenofobiczni I nietolerancyjni rasiści i antysemici. Naród brudasów, bałaganiarzy i złodziei kradnących w Europie samochody.
Sami jesteśmy sobie winni. Niemcy, Rosjanie, Francuzi i wiele innych nacji w sposób zorganizowany i systemowy, dzięki przemyślanej strategii ich państw, reklamują siebie. A że przy okazji atakują Polskę? Cóż, świat nie ma litości, każdy gra na swoje i trudno zresztą wymagać od innych, aby bronili naszego dobrego imienia. Austriacy mają rozsiany dosłownie po całym świecie Osterrreich Institute, Chińczycy rozbudowaną, międzynarodową sieć Confucius Institute, Brytyjczycy poświęcają wielkie środki na utrzymywanie struktur Commonwealth of Nations (urządzają nawet Commonwealth Olympic Games).
A my? Co my robimy, aby reklamować siebie, pokazywać się z dobrej strony? Nic.
No, może nie do końca. Są pewne fundacje jak choćby Reduta Dobrego Imienia, State of Poland, lub Teraz Polska, starające się pisać prawdę o nas (choć niektóre z nich nie maja nawet angielskiej wersji strony internetowej). Istnieją ważne strony jak Holocaust Forgotten lub Polish Truth. Sęk w tym, że są to inicjatywy niewielkiej grupy patriotów – pasjonatów (czasem nawet nie będących Polakami!), często poświęcających swój czas bezinteresownie „ku chwale Rzeczypospolitej”.
Jednak najważniejszy gracz na tej arenie, jakim jest państwo polskie, czy też w skrócie mówiąc, polski rząd (a konkretniej wszystkie polskie rządy od czasów II Wojny Światowej) nie robią w tej sprawie właściwie nic. Jesteśmy w światowej debacie o Polsce nieobecni, a nieobecni nie mają racji. Rządy PRL-u nie miały oczywiście przyzwolenia Moskwy na propagowanie polskich interesów i z definicji, o reklamie Polski w świecie nie mogło być mowy. Polska dla mieszkańców innych krajów była białą plamą na mapie – jak powiedział mi kiedyś pewien znajomy wychowany w Ameryce Północnej.
Za obecny stan rzeczy odpowiedzialność ponoszą przede wszystkim kolejni ministrowie kultury i spraw zagranicznych. Przez kolejne kadencja każdy z nich był tak „szalenie aktywny” w promowaniu Polski, że nawet najbardziej zainteresowani polityką Polacy mieliby kłopoty z podaniem ich nazwisk. Dlaczego po roku 1989 kolejne polskie władze, obojętnie od nazwiska premiera i prezydenta oraz i przynależności partyjnej nie robią praktycznie nic, aby kreować pozytywny obraz Polski w świecie?
Nie wiem. Wiem jednak, że nie wywiązują się ze swoich podstawowych obowiązków wobec urzędu jaki sprawują i podatników od jakich ściągają podatki.
[…] kłamstwa Putina to tylko mała cześć problemu, jakim jest również tradycyjny już brak reakcji ze strony prezydenta i premiera RP na kłamstwa o Polakach. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby biuro prasowe polskiego […]