Jak długo będziesz żyć? Sto lat? Tak zazwyczaj sobie życzymy. Są jednak ludzie, których nasza długowieczność martwi, wywołuje wręcz śmiertelny, o ironio, strach.
I mają problem, ponieważ żyjemy coraz dłużej. Mniej więcej dekadę temu przeczytałem artykuł stawiający tezę, że osoby urodzone po roku 2000 będą żyły co najmniej 100 lat. Stwierdzenie autora wydawało mi się prawdopodobne. Wraz z postępem medycyny i rosnącą wiedzą o funkcjonowaniu ludzkiego ciała, od lat już wydłuża się średnia życia. Dlaczego więc ludzie nie mieliby żyć ponad 100 lat?
Większość osób, wiadomość o tym, że będą długowieczne, na pewno przyjmie z radością. Cieszą się również producenci leków i sprzętu medycznego, gdyż długowieczność ludzi oznacza dla tych branży olbrzymi popyt na ich produkty.
Istnieje jednak, jak wspomniałem, pewna grupa ludzi, na dodatek bardzo bogatych, dla jakich możliwość dalszego wydłużania średniej długości życia obywateli jest szalenie niepokojąca. Dla firm inwestycyjnych jakie na wszelkiego rodzaju funduszach emerytalnych zarabiają krocie, przedłużanie się życia emerytów to prawdziwa tragedia. Oznacza ona nie tylko straty finansowe, ale być może nawet całkowite bankructwo.
Jeżeli bowiem w przeszłości Kowalski pracował przez 30 lat i przez te wszystkie lata odkładał na emeryturę, to następnie pobierał wypłaty przez klika tylko lat. Wyjątkowo sędziwym osobom mogło się udać pobieranie emerytury przez 5 może nawet 10 lat. W efekcie większość pieniędzy jakie przez lata Kowalski wpłacał na emeryturę lądowała na kontach właścicieli tych funduszy.
Jeżeli jednak Kowalski dociągnie do setki, to będzie pobierał emeryturę przez 35 lat. Na dodatek takich Kowalskich nagle zrobią się miliony; po 35 lub 40 latach pracy będą pobierać emeryturę przez następnych 40 lat.
Nie trzeba być matematykiem, aby zauważyć, nawet bez dokonywania skomplikowanych obliczeń, że pieniędzy na emeryturę dla długowiecznych Kowalskich zabraknie. A to, a skrócie rzecz biorąc, oznacza krach na rynku finansowym, jaki jeszcze niedawno żywił się doskonale na funduszach emerytalnych zapewniając bogactwo ich właścicielom.
Tak się biedaki zestresowali widmem bankructwa, że w tym zdenerwowaniu udało im się przekonać niektórych polityków, aby wydłużyli wiek emerytalny. Pomysł ten próbowali wdrażać politycy jak choćby Donald Tusk. Okazali się jednak nieudacznikami i funduszom inwestycyjnym dalej groził krach na niespotykaną skalę.
I oto przyszli politycy jak na przykład Mateusz Morawiecki, który do spółki ze swoimi kolegami jak Boris Johnson, Emanuel Macron, Justin Trudeau, i Joe Biden, po mistrzowsku wykonali plan jaki spartaczył Tusk ze swoimi przyjaciółmi.
Zamiast nakazywać ludziom pracę do 67 roku życia, wystarczyło na dwa lata pozamykać szpitale i przychodnie lekarskie.
Wszystko to oczywiście zostało zrobione w celu ratowanie “życia i zdrowia obywateli”. Aby ratować ich życie zabroniono im chodzić do lekarza i odbywać regularne badania lekarskie. Porady mogą być przecież udzielane telefonicznie, a recepty wystawiane zdalnie. Gdyby Kowalski przyszedł do lekarza mógłby się zarazić COVIDEM i umrzeć – upominały media i politycy.
Kowalscy postanowili być dobrymi obywatelami i zastosowali się do zaleceń demokratycznie wybranych rządów. Przez dwa lata unikali przychodni i szpitali. W wyniku dwuletnich zaniedbań na całym świecie Kowalscy umierają teraz w ilościach nigdy wcześniej nie spotykanych, śmiertelność zaczyna osiągać rekordowe wskaźniki.
Nie koniec na tym.
W wielu krajach wprowadzono nakaz szczepień, w pozostałych państwach nakazano szczepić się osobom wykonywującym pewne zawody. W Polsce dotyczyło to między innymi służby zdrowia i wojska. Jak stwierdził minister Błaszczak “Antyszczepionkowi terroryści nie mogą udawać żołnierzy Wojska Polskiego.”
Ludzi zadających pytania nazwano „płaskoziemcami” szerzącymi „teorie spiskowe”.
A tu masz – z każdym tygodniem prestiżowe periodyki naukowe publikują prace wskazujące na liczne powikłania jakie może powodować preparat mRNA stosowany przeciwko covidowi. A to oznacza, że Kowalscy jednak nie dociągną do setki. Nie będzie trzeba im wypłacać emerytur przez 30 lat.
I tak oto udało się uratować fundusze inwestycyjne znajdujące się w posiadaniu najbogatszych ludzi na świecie. Ich właściciele mogą wrócić do spokojnego sączenia swoich drinków.
A ci Kowalscy, którzy przeżyli pandemiczne restrykcje i nakazy, do wpłacania swoich składek emerytalnych na ich konta.