Przegraliśmy wojnę – powiedziała Anne spoglądając przez okno. – Straciliśmy wszystkie media, właściwie każdą publiczną instytucję, co gorzej, również szkolnictwo. Formatują nasze dzieci od maleńkości, piorą ich mózgi od przedszkola aż do końca studiów uniwersyteckich.
Nie wiedziałem jak odpowiedzieć na stwierdzenia mojej znajomej. Patrzyliśmy przez okno na grupę dzieci wychodzącą ze szkoły. Niestety musiałem przyznać jej rację. Nasza cywilizacja oparta na wartościach chrześcijańskich zbudowanych na fundamencie greckiej demokracji, i wzmocniona systemami oraz prawem rzymskim, przegrała wojnę kulturową.
Obyczaje, normy zachowania, ale i podstawowe prawa i zasady przestały być wytycznymi naszego społeczeństwa. Nie tylko tego nad Wisłą, ale całej społeczności zachodniego chrześcijaństwa. Pomimo teoretycznego upadku komunizmu w Europie wschodniej, homo sovieticus, ten nowy człowiek radziecki, o jakim marzyli barbarzyńcy rewolucji październikowej, stał się wzorcem współczesnego człowieka na całym praktycznie świecie.
Tego samego człowieka z piosenki Andrzeja Sikorowskiego:
Ktoś przed kamerą spodnie zdjął
Nie wstydzi żadnej się rozmowy i jest niezwykle kontaktowy
Krakowski artysta dokonał tej obserwacji prawie 30 lat temu. Niestety przez te lata wyprodukowano prawie dwa pokolenia osób „niezwykle kontaktowych” i niewstydzących się żadnej rozmowy. Widać to, niestety aż nadto dobrze, w naszym Sejmie i Senacie.
Produkcja „kontaktowych” i zdejmujących spodnie przed kamerami swoich telefonów, by później afiszować się swoimi ułomnościami w mediach społecznościowych, trwała prze te wszystkie lata, i co więcej – nabiera rozpędu. Efektem tej produkcji jest wielu naszych nowych parlamentarzystów.
Dla osób, którym wydaje się, że nasz parlament sięgnął nowego dna, mam jednak złą wiadomość – w najbliższych latach kolejne dna będą regularnie przebijane, aby osiągnąć kolejne doły, odkrywać nowe dna ludzkiego upadku. A wszystko dlatego, że produkcja „ludzi postępu” trwa i przybiera na sile. Dla nas konserwatystów, są to doły. Jednak dla nich, ludzi radzieckich, to postęp i osiąganie nowych wyżyn cywilizacyjnych. Tego uczy naszą młodzież współczesna szkoła i telewizja, ludzie „nauki i sztuki” a przede wszystkim “influencerzy”, często zaczynający swoje kariery czterema literami.
Dla nich oczywiście nie jest to problem – świat coraz bardziej staje się im przyjazny. A właściwie nie tyle przyjazny, ale swój własny. To ich świat, w jakim moją swoich współziomków, jak powiedziała moja znajoma zza oceanu – w każdej możliwej instytucji państwowej, mediach, ale też i w większości korporacji.
Co wynika z tego dla nas – ludzi kierujących się zasadami chrześcijańskimi, starających się postępować według Dekalogu oraz zasad starożytnej demokracji greckiej zbudowanej na fundamencie debaty prowadzonej z szacunkiem dla poglądów odmiennych?
Przed wszystkim, aby zacząć działać w celu naprawy naszej cywilizacji, konieczne jest przyznanie podstawowego i przykrego faktu – przegraliśmy wojnę kulturową. Już dość dawno straciliśmy główne instytucje i organizacje jakie kształtują codzienne życie. Oszukiwanie się, że żyjemy w cywilizacji chrześcijańskiej będzie tylko opóźniać nasze działania na rzecz naprawy tego zrujnowanego świata w jakim nieoczekiwanie przyszło nam żyć.
Jak przekonuje mój znajomy konserwatysta działający w USA, w obliczu utraty podstawowych sfer oddziaływania na społeczeństwo – jak choćby media, szkolnictwo, literatura i film lub teatr (ktoś jeszcze chodzi do teatru?), jedyne co nam pozostaje to prowadzenie wojny podjazdowej w celu osłabienia globalistycznego okupanta.
Podstawowym kierunkiem takiej podjazdowej kampanii musi być zwiększenie aktywności inicjatyw oddolnych. A więc tworzenie przez lokalne społeczności nowych platform mediów społecznościowych (patrz Truth Social założony przez Trumpa), mediów internetowych, blogów, ale również lokalnych stacji telewizyjnych i radiowych. Kolejny element tej kampanii to rozwijanie sieci kontaktów i wymiana informacji – ludzie muszą wiedzieć o nowych stacjach telewizyjny, kanałach na Youtube, Rumble i innych. Towarzyszyć musi temu praca i podstaw, a więc uświadamianie młodzieży. Trud ten muszą zadać sobie przede wszystkim rodzice, którzy powinni pamiętać, że ich dzieci każdego dnia poddawana są intelektualnej indoktrynacji zarówno w szkole jak i w mediach społecznościowych. Indoktrynacji o skali i intensywności jakiego człowiek jako gatunek nigdy jeszcze nie doświadczył w historii.
Te oddolne inicjatywy w lokalnych społecznościach, wśród przyjaciół i znajomych maja potężną siłę rażenia. W ostateczności, dla większości osób, w życiu codziennym, największą wagę oddziaływania mają ludzie i organizacje z najbliższego otoczenia. Nawet jeżeli ogólnopolski TVN będzie przekonywał, że najlepszym kandydatem na posła jest osoba wyłuskująca pluskwy ze swojej głowy podczas obrad Sejmu, wyborcy zagłosują na osoby cieszące się poparciem najbliższych przyjaciół.
Zachęcam wszystkich do udzielania się w lokalnych organizacjach, obojętne czy jest to towarzystwo ochrony zwierząt, klub akwarystyczny lub klub miłośników zupy pomidorowej. Wciąganie do tej pracy u podstaw osób cieszącym się powszechnym szacunkiem i bardziej znanych we wsi, mieście lub regionie to kolejny kluczowy element odzyskiwania skradzionej przez człowieka radzieckiego cywilizacji.
Jak na razie nasza milcząca większość zdecydowała się na rolę obserwatora postępującej degrengolady. Jeżeli tego nie zmienimy, produkowane będą kolejne pokolenia „niezwykle kontaktowych”. I jeżeli Donald Tusk nie jest wystarczająco postępowy, aby zdjąć spodnie przed kamerami, w rychlej przyszłości będziemy mieli premiera jaki chętnie sfotografuje się w Sejmie pokazując intymne części ciała. Zresztą zdjęcia posłanki Jachiry bez spodni można łatwo znaleźć w internecie.