– Biskup wam tego nie powie! – wrzasnął nagle proboszcz – ani papież wam tego nie powie, ale ja mogę wam to powiedzieć: Wyginiecie! – wykrzyknął, a jego głos niczym wystrzał z armaty odbijał się jeszcze od okien kościoła podkarpackiej parafii.

Nagły krzyk przebudził tłumnie zebranych na sumie wiernych. Przed chwilą jeszcze ksiądz czytał list episkopatu Polski na temat antykoncepcji. List jak to list – długi i zawiły pogrążył zgromadzenie w komfortowej drzemce i rozmyślaniach o niedokończonej pracy w polu. Jutro poniedziałek, będzie można wrócić do przewracania siana lub wreszcie skosić łąkę. A tu nagle, proboszcz, znany z zamiłowania do używania swojego głębokiego basu, nie wiedzieć dlaczego zaczął krzyczeć, gdy tylko doczytał list do końca.

– Wyginiecie! – huknął ponownie. Rzucającym gromami spojrzeniem powiódł po parafianach i zatrzepotał ręką z białymi kartkami papieru, z jakich jeszcze przed chwila czytał monotonny list biskupów. Rękawy jego ornatu załopotały nad prezbiterium, i wydawało się, że jest wielkim ptakiem jaki daremnie stara się wzbić w powietrze.

– Wyginiecie… – tym razem w jego głosie było już mniej zarzutu jaki czuło się w pierwszym okrzyku, zarzutu z jakim uderzał, gdy kościół nie był należycie posprzątany. Teraz w głosie proboszcza była rozpacz.

I może dlatego nagle wydało się, że w kościele zrobiło się jeszcze duszniej.

– Wierzę w Boga… – zaintonował proboszcz krocząc w stronę ołtarza. Kościół zaszumiał od wstającego z ław tłumu, i nagle zrobiło się nieco raźniej, uświadomiliśmy sobie, że jeszcze nie wyginęliśmy.

A jednak giniemy.

Ostatnio często wspominam tamtą mszę z lat 80. i ten właśnie tubalny okrzyk proboszcza. Jako dziecko nie wiedziałem do końca o co chodzi, ale zrozumiałem, że kwestia antykoncepcji to tylko wierzchołek góry lodowej.  Nie zrozumiałem jednak dramatycznego proroctwa jakie wygłosił wtedy proboszcz małej podkarpackiej parafii.

Ostatnie dziesięciolecia to katastrofa demograficzna polskiej populacji.  Wymieramy z roku na rok.  O ile dzietność w Polsce systematycznie spadała od lat 60, to jeszcze do połowy lat 80 była na poziomie pozwalającym na zastępowalność pokoleń. Od roku 2020, ilość corocznie umierających Polaków przewyższa zdecydowanie narodziny młodych rodaków. Zatem od roku 2020 pogrążyliśmy się w katastrofie demograficznej – nie ma już nawet mowy o zastępowalności pokoleń, po prostu ubywa nas z roku na rok.  

Pesymistyczny scenariusz zakłada, że w ciągu następnych 35 lat liczebność Polaków zmniejszy się z obecnego poziomu 37 do 27 milionów. Zakładając stratę 10 milionów na przestrzeni 35 lat, łatwo obliczyć, że przestaniemy istnieć około roku 2130. W skrócie mówiąc zostało nam tylko 100 lat. Wymieramy w tempie podobnym do szybkości z jaką zniknęły z powierzchni ziemi dinozaury, a może jeszcze szybciej.

Katastrofa demograficzna jakiej obecnie doświadczamy, nie jest ograniczona do naszego kraju.  Na zachód od Polski dramat ten zaczął się dużo wcześniej, już w latach 60 poprzedniego stulecia.  Najdotkliwszy krach demograficzny spotkał Niemcy, Francję i Wielką Brytanię, choć w innych krajach (Hiszpania, Skandynawia, Włochy, Austria) nie było i nie jest wiele lepiej.  

W konsekwencji wymierania tych rdzennych społeczeństw, od dekad trwa proces sprowadzania tysięcy emigrantów z innych kontynentów – głównie z Afryki i Azji, gdzie ciągle jeszcze panuje wyż demograficzny. 

W przeciwieństwie do tych lądów, zachodnia Europa znalazła się w położeniu budzącym spory – czy to już jest „po Europie”, czy też jeszcze zachodnie społeczeństwa będą w stanie odrodzić się w swojej ponad tysiącletniej tradycji chrześcijaństwa i demokracji?  Niektórzy twierdza, że wartość graniczna została przekroczona. Według tego rozumowania, społeczeństwa te znalazły się w punkcie z jakiego nie ma już powrotu.  Jeżeli rzeczywiście tak jest, to oznacza, że ich los jako społeczeństw chrześcijańskich opartych na rzymskim prawie i greckiej demokracji został ostatecznie przesądzony.  

Kontynuując to rozumowanie, wnioskować można, że Niemcy, Francja jak i wiele innych państw pozostanie wprawdzie na mapie, ale społeczeństwa tych krajów nie będą kierować się już wartościami chrześcijańskimi i demokratycznymi. Religią panującą stanie się islam, a prawo rzymskie zastąpi prawo szariatu. 

Na jakim etapie jest Polska?

Pozytywny przyrost demograficzny utrzymywał się w Polsce dużo dłużej niż w krajach na zachód od Odry.  To oznacza, że z pewnością nie jesteśmy w punkcie z jakiego nie da się powrócić. Odbudowanie społeczeństwa na wartościach jakimi kierowali się rdzenni Polacy na przestrzeni wieków ciągle jest możliwe. 

Aby jednak kontynuacja Polski w jej obecnym kształcie kulturowym była możliwa musi się zacząć rodzić w Polsce dużo dzieci. Dużo więcej nic obecnie.  Jeżeli przyrost naturalny nie wzrośnie gwałtownie w najbliższych latach, w roku 2130 nikt nie będzie wiedział kim był Bolesław Chrobry, a język Polski podzieli los języka cywilizacji Sumerów zapisywanego pismem klinowym sześć tysięcy lat temu.

Subscribe
Notify of
guest
0 Comments
Inline Feedbacks
View all comments